piątek, 13 kwietnia 2012

"Maty" to jednak nie moja bajka...

Nigdy nie byłam przekonana do matowych cieni do powiek. W życiu każdej kobiety przychodzi jednak taki czas, że każda zmiana jest dobra.
Gdy już miałam zacząć rozgląda się za nimi w drogeriach, na Allegro przypadkowo wyhaczyłam aukcję - 2 sztuki My Secret Matt Eye Shadow w rewelacyjnie niskiej cenie - 2,99zł/szt (standardowa ich cena to 5,49zł, ale niczego nie dam sobie za to uciupać...).
Mam zaledwie dwa cienie z tej serii, ale przy dwóch niestety pozostanę. 

W moje ręce wpadły: 
  • nr 503 (intensywny, niemal neonowy róż a’la landryna) 
 
  •  509 (granat).


PLUSY:
- piękne opakowanie (po prostu musiałam od tego zacząć, gdyż to było pierwszą rzeczą, która zachwyciła mnie w tych cieniach) – małe, poręczne, okrąglutkie, przezroczyste, otwiera się bez problemu, po otwarciu wieczko pozostaje w danej pozycji, zamykając je można usłyszeć kliknięcie – uwielbiam takie pudełeczka!
- długi termin przydatności – aż 36 miesięcy; ideał dla osób posiadających w swojej kolekcji kilkadziesiąt cieni, w ciągu 3 lat na pewno je zużyję,
 - niska cena - nawet bez allegrowej promocji...
 
Dalej każdy z odcieni potraktuję jako oddzielne recenzje.

Nr 503:
  • cień wygląda pięknie tylko w opakowaniu, uzyskanie takiego lub odrobinę jaśniejszego koloru na powiece jest raczej niemożliwe... za każdym razem nakładam cienie na bazę, wypróbowałam ten odcień na 3 bazach (ArtDeco, E.L.F. Virtual), za każdym razem cieni praktycznie wcale nie widać... żarówiasty róż staje się nagle pastelowym różem...
  • jedynym wyjściem jest nakładanie cienia na mokro, najlepiej opuszkiem palca, ale wówczas cień dosłownie przykleja się do powieki w miejscu, w którym przyłożyłam palec i za Chiny Ludowe, nie da się rozetrzeć! Powstają nieestetyczne łaty, które bardziej szpecą niż zdobią...
  • po nałożeniu go na sucho i próbie połączenia tego odcienia z innym, nawet z 509 MySecret, nr 503 zaczyna się ścierać! Pędzelek mam wypróbowany, więc problem tkwi w cieniu... 
  • przy grzebaniu pędzelkiem po powierzchni cienia, strasznie się kruszy, po całym opakowaniu wędrują wówczas drobinki, które muszę z niego wyrzucać, w przeciwnym razie całe wieczko byłoby nim wysmarowane.


Nr 509:
  • przepiękny głęboki granat, pigmentacja rewelacyjna, wystarczy lekkie przejechanie opuszkiem palca po powierzchni cienia, a na paluchu pozostaje nam mocno granatowa plama, którą można pomalować całą powiekę,
  • utrzymuje się przez cały dzień nawet jeśli nie zastosuję bazy pod cienie (na bazie utrzymuje się przez cały dzień, nawet wtedy, gdy utnę sobie poobiednią drzemkę ;))
  •  nie blednie, nie zbiera się w załamaniu powieki; wręcz powiedziałabym, że trudno go zmyć byle czym (uniwersalny płyn do demakijażu Ziai, a nawet dwufazowy płyn Nivea Visage przy nim wymiękają...),
  • nie kruszy się przy próbach naniesienia go na pędzelek (więc jednak się da?!),
  • doskonale spisuje się w roli eyelinera - nanoszę go na mokry pędzelek z Essence (przeznaczony do eyelinera w żelu) i aplikuję na górną powiekę tuż przy linii rzęs, trzyma się nienaruszony przez 8-10h, nie osypuje się, nie odbija na „poduszeczce”,
  • mimo, iż jest to cień matowy, widzę w nim niewielką ilość maleńkich błyszczących drobinek – dziwne jak na cień określany jako Matt. Po nałożeniu go na bazę, staje się lekko metaliczny.


"Paprochy" widoczne na zdjęciu, to nic innego jak... błyszczące drobinki



Producent: Pierre Rene Sp. z o. o.
Dostępność: Sieć Drogerii Natura
Pojemność: 3g
Cena: 5,5zł
Moja ocena: 2,5/5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz