piątek, 13 kwietnia 2012

Essence - Quattro Eyeshadow

Nigdy bym się nie zdecydowała na zakup tej paletki w cenie regularnej - uważam, że 12zł można lepiej spożytkować...
Miałam już kilka cieni Essence, z regularnej sprzedaży, z kilku limitowanek i jak jeden, wszystkie mnie rozczarowały.
Moim życiem rządzi jednak przypadek... Znalazłam tę paletkę na Allegro w cenie 3,99zł (nowa, nieużywana ma się rozumieć), a do tego kolorystycznie jak najbardziej w moim guście (niedawno odkryłam, że do mojej zielonej tęczówki idealnie pasuje kobalt, a że kobalt dobrze współgra ze srebrem... a, że makijaż oka byłby niekompletny bez zaznaczenia ciemniejszym cieniem załamania powieki... a, że lubię błysk, a tu mam piękny opalizujący grafit...), to nie mogłam postąpić inaczej i wrzuciłam tę paletkę do koszyka.

Paletka nr 09 - Denim 4.0

Cienie występujące w palecie to:
- srebro z mikroskopijnymi drobinkami brokatu, których po nałożeniu praktycznie nie widać,
- kobalt - bardzo metaliczny i perłowy,
- grafit - bardziej jest to glitter niż cień, gdyż tak naprawdę cienia tu jest niewiele... zawiera miliony błyszczących na srebrno drobinek,
- granat - nakładany na sucho jest prawie matowy, po nałożeniu na mokro staje się równie metaliczny jak jego kobaltowy przyjaciel po fachu.

PLUSY:
  • niewątpliwym plusem są kolory - przepiękne, niespotykane, pięknie komponują się i w palecie i na oku, ktoś miał łeb nie od parady, że akurat takie odcienie dobrał ze sobą,
  •  estetycznie wykonane pudełeczko - kółeczko o średnicy 6,5cm, z przezroczystym wieczkiem (więc widzimy, co w paletce "siedzi", wykonane z twardego plastiku (upuściłam ją już dwa razy na kafelki, żadnego uszczerbku ani dla palety, ani dla cieni), na odwrocie mamy dokładny opis w kilku językach odnośnie tego, że cienie powinny się długo utrzymywać, a aplikacja jest bajecznie prosta; po bokach palety wytłoczone zostały napisy essence, niby nic, a jednak cieszy oko,
  • długa data przydatności - aż 36 miesięcy, w sam raz dla osób, którzy mają manię na punkcie kupowania cieni, a później mają problem z ich zużyciem.

ANI NA PLUS, ANI NA MINUS:
  • utrzymują się na powiece krótko lub dla odmiany całkiem długo, wszystko zależy od tego, czy nałożymy bazę, czy nie. Bez bazy miałam wrażenie, że nawet granat zaczynał tracić swój kolor po kilku godzinach... po zastosowaniu bazy (obecnie używam tej z E.L.F.-a), cienie utrzymują się nawet przez 10h, niedawno byłam tak padnięta, że nie zmyłam makijażu, a rano (gdyby nie tusz do rzęs, który miałam na połowie twarzy), mogłabym po niewielkich poprawkach ruszyć na podbój świata, bo cienie wyglądały tak samo, jak chwilę po nałożeniu.

MINUSY:
  • słaba pigmentacja - zwłaszcza srebrnego cienia, trzeba ponawiać aplikację kilkakrotnie by uzyskać jakikolwiek kolor!
  • należy uważać przy aplikacji, gdyż cienie strasznie się osypują... najlepiej spisuje się srebro, najgorzej grafitowy glitter, który bez względu na to jak jest nanoszony (czy pacynką, czy pędzelkiem, czy opuszkami palców), traci swoje brokatowe drobiny, które następnie mam na całym policzku,
  • nie wiedzieć czemu, bardzo szybko ich ubywa... wykonałam zaledwie 3 makijaże, a już widzę niewielki ubytek, więc po 2 miesiącach stosowania tych cieni kilka razy w tygodniu, raczej trzeba by się zaopatrzyć w nową paletkę,
  • cena - nie oszukujmy się, te cienie nie dorównują Sleek-owym, a skoro tam w cenie 26zł możemy dostać świetnie napigmentowane cienie w ilości 12 sztuk, to tu 12zł za 4 mikroskopijnej wielkości cienie, to jakaś wielka kwota,
  • cień grafitowy po kilku użyciach zamienił się w kamień (widać na zdjęciu skorupkę...), by móc go użyć, należy najpierw zeskrobać czymś warstwę, która utworzyła się na jego powierzchni.

W moje gusta nie trafiła, aczkolwiek kobalt i granat są moimi ideałami!

Producent: Essence
Dostępność: Drogerie Rossmann, Douglas, Drogerie Polskie itd.
Pojemność: 5g
Cena: 12zł
Moja ocena: 3/5

3 komentarze:

  1. Przydatna recenzja, akurat tych cieni z Essence jeszcze nie miałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Chyba dwa lata temu kupiłam paletkę z Essence, bo koniecznie chciałam mieć żółty kolor, ale okazało się, że jest on najmniej napigmentowany z czwórki cieni i od tamtej pory gdzieś leżą zapomniane. Niestety, ale nie kupię więcej żadnych cieni z Essence, bo nie lubię marnować pieniędzy, a lubię mieć wszystko poukładane w paletkach, dlatego królują u mnie cienie z Inglota. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo tak, Inglot, Kobo i ostatnio Miyo nie mają sobie równych. Essence jest dobre dla tych, którzy nie obawiają się kosmetycznych wpadek.
      Miałam już 5 różnych cieniowych nieporozumień z Essence, te cienie niestety do nich dołączyły - albo żałują dodania pigmentu, albo jeden cień nie łączy się z drugim.
      Takie kolorowe koszmarki, choć trzeba im przyznać, że przynajmniej w palecie dobrze się prezentują ;)

      Usuń